Ostatnio jeden z czytelników poprosił mnie o pomoc w "odkręceniu" pewnego omyłkowego przelewu, na którym stracił... 40.000 zł. Tak, to nie jest błąd, ani nie namnożyły mi się zera w kwocie. Wysłany przez pomyłkę przelew kosztował mojego czytelnika czterdzieści tysięcy złotych prowizji. Jak to możliwe? Numer rachunku wpisał prawidłowo, ale.. spośród kilku rachunków swojego kontrahenta wybrał nie ten, który powinien. I we wszystko wdały się koszty przewalutowania. Przelew na astronomiczną kwotę 236.000 euro, skierowany na konto prowadzone w złotych, zamiast w euro musiał skończyć się źle.
Na prowizjach za przewalutowanie transakcji i spreadach walutowych banki zarabiają krocie i wie o tym każdy, kto próbował płacić złotową kartą za granicą. Tym razem bank miał prawdziwe eldorado, bo po dorzuceniu kosztów przewalutowania (nie wiem czy były to opłaty za przewalutowanie czy spread walutowy - to w sumie nieistotne) okazało się, że zaksięgowano kwotę złotową w przeliczeniu o 10.000 euro mniejszą (dokładnie 991.000 zł), niż wynikałoby to z kursu średniego NBP.
Czytaj też: AirBnB naciąga klientów? W trakcie rezerwacji ceny szaleją
Zobacz koniecznie: Cztery najgorsze prowizje bankowe
Kontrahent oczywiście się nie poczuwa do winy, bo to nie jego problem, że mój czytelnik wysłał mu kasę nie na ten rachunek, na który powinien był to zrobić. Sprawa jest o tyle kontrowersyjna, że bank, przyjmując dyspozycję przez internet, nie ostrzegł klienta o tym, iż przelew wychodzi na konto w innej walucie. Niby nie musiał, ale byłoby miło. Pikanterii dodaje fakt, że to był tak naprawdę przelew w ramach jednego banku. Niewykluczone więc, że te pieniądze w ogóle nie przechodziły przez międzybankowe systemy rozliczeniowe, a tym bardziej przez zagranicznych pośredników.
W którym banku zdarzyła się ta koszmarna historia? Jak skończyła się reklamacja klienta? Czy odzyskał pieniądze w całości lub części? Jak banki mogą pomagać nam unikać takich błędów?
Cały tekst przeczytaj na mojej nowej stronie www.subiektywnieofinansach.pl . Tam też m.in. tekst o nowej prowizji, którą wymyśliły banki, by oduczyć nas częstych wizyt przy bankomatach oraz o nowym sposobie płacenia w internecie, który wprowadza w Polsce Visa. A tekst o przelewie wartym 40.000 zł prowizji dla banku znajdziecie pod tym linkiem.
Czytaj również: Wielka polityka i gra w zielone. Jak żyć, gdy bank nie chce wykonać przelewu, bo... właściciel mu zabrania?